(niedziela)
Nie jestem tak jaka być powinnam, nie świecę przykładem i nie należę do
tych najświętszych. Zrobiłam wiele złych rzeczy w życiu których żałuję,
niestety czasu nie cofnę. Nie potrafię winić siebie za to kim jestem,
mam czasem po prostu wrażenie, że zmieniłam się pod wpływem moich
rodziców, który zrobili to co zrobili. Moja rodzina nie jest idealne,
daleko jest jej do idealności. Po rozwodzie rodziców wyjechałam z Londynu do Nowego Yorku z moją mamą i siostrami, a ojciec został w Londynie. Po kilki latach moja mama poznała Philipa i i znów wróciliśmy do Anglii i zamieszkaliśmy w Liverpool'rze. Niestety teraz ja i moje siostry musimy się przenieść do Londynu, bo mojej
mamusi się coś ubzdurało, to ma być kara, ale nie wiem za co. Może to
dlatego, że wyszła za mąż i chcę mieć miejsce na nową rodzinę,
zresztą jakoś mnie to nie interesuje.
-Tata wie o wszystkich twoich problemach w Liverpool'rze?- spytała Sue.
-Nie mieszaj się w to Sue.- powiedziałam, zaciskając pieść.
Przeklinam dzień kiedy moja mama postanowiła, że mamy się przeprowadzić teraz jesteśmy już praktycznie na miejscu, zostało nam kilka minut drogi.
-No to jesteśmy.- oznajmiła moja mama.
-Boże tylko nie to.- wymamrotałam pod nosem.
Jako pierwsza z samochodu wyleciała Sue, potem była Sylvia i moja siostra, a ja wyczołgałam się na sam koniec. Stanęłam jak słup, popatrzyłam na nich i podeszłam na podest na którym stali - rzygać mi się chciało jak na nich patrzyłam.
-Ah... tak zapomniałem mamy trójkę dzieci.- powiedział mój tata
wyciągając ręce na przywitanie, ja tylko zmierzyłam go wzrokiem i
przeszłam na drugą stronę.
Zaczęłam kierować się do parku. Ludzie to już
nie mają kultury, patrzą się na ciebie jak na idiotkę, nie wiem co ze mną było nie tak byłam normalnie ubrana i nie wyglądałam jak straszydło - chyba. Ledwo przyjechałam i mam już tego miejsca dość. W parku był jakiś dziki tłum, ludzie biegali śmiali się - wydaje mi się, że to jakiś festiwal bo nawet była muzyka. Poszłam sobie kupić shake, a potem porozglądałam się po okolicy.
Nagle jakiś koleś na mnie wlazł i mnie przewalił przy tym wylałam na siebie swoje picie.
-Nic ci się nie stało?- zapytał, podając mi rękę
-Mi nic, ale jednak wolałabym wypić tego shake niż mieć go na sobie.- powiedziałam.
Gdy uniosłam głowę ku górze sprawdzić na kogo wpadłam okazało się, że to chłopak, którego doskonale znam, o którym tyle się mówi na całym świecie, to był Harry Styles.
-Przepraszam Cię.- odparł i nie puszczał mojej ręki.- Nie zauważyłem cię.
-Cóż się dziwić szedłeś do mnie tyłem.- oznajmiłam.
-Na prawdę mi przykro.- cóż za upierdliwy człowiek.
-Tak, tak przerabialiśmy to.- uśmiechnęłam się.
-Może kupię ci nową koszulkę?- zaproponował.
-Nie dzięki. Nie wysilaj się.- odparłam.
-Tego wymaga nasza kultura.
-Kultura czy może raczej twój podryw?- tak, to ja Berry, ta co właśnie spotkała chłopaka, który zawrócił jej kiedyś w głowie i wylatuje jej z takimi tekstami.
-Być może...- zaśmiał się.
-Miły jesteś, a tera wybacz muszę iść.- oznajmiłam.
-Poczekaj...- zatrzymał mnie.
-Myślę, że już wszystko przerobiliśmy.- powiedziałam.
-Dasz się namówić na spotkanie jutro?- zapytał się.
-Słucham? Umawiasz się ze mną a nawet nie znasz mnie pięciu minut.- odpałam.
-Żyje się raz a takie ładne dziewczyny nie zawsze się trafiają.- aż się zarumieniłam.- Więc?
-Zastanowię się.
-To może dasz mi swój numer?- zaproponował.
-Tak ci zależy? - to było pytanie retoryczne.- No dobra daj mi telefon to ci się wpiszę.
Podał mi swój telefon, a następnie powiedział:
-Zadzwonię jutro rano to się umówimy na konkretną godzinę.
-Ale ja nie powiedziałam, że się zgadzam.- pokazałam mu język.
-I tak zadzwonię.
-Będę czekać.
-To do jutra.- pożegnał się.
-Do juta.-odpowiedziałam.
-A tak w ogóle jak masz na imię?-zawrócił i się spytał.
-Berry, a ty jesteś Harry.- w tym momencie Berry się podlizuje.
-Tak.- odpowiedział i poszedł w swoją stronę.
Jak trochę się oddalił poszłam na jedną ławkę, po chwili podeszła do mnie pewna osoba o mało co nie dostałam zawału.
-Kogo moje oczy widzą.- była to moja przyjaciółka, chodziłyśmy razem do szkoły, teraz czasem pisałyśmy sobie, ale nawet nie przyszło mi do głowy żeby ją poinformować, że wracam do Londynu.
-Becky!!- wydarłam się i rzuciłam się na nią jak szalona.
-Ty szujo jak mogłaś mi nie powiedzieć, że przyjeżdżasz?- spytała.
-Nie myślałam nawet żeby Cię poinformować.- odparłam.
-Tak o własnej przyjaciółce zapomnieć?
-Będziemy mieć czas żeby to wszystko nadrobić.- oznajmiłam.
-Na ile przyjechałaś?
-Zostaję tutaj na stałe.
-Serio? No to już cię w domu nie ma.- zaśmiał się.
-No mam nadzieję... sam czas się nie nadrobi.
-A mam do ciebie pytanie. Skąd ty znasz Harry'ego Styes'a?- zapytała.
-Widzisz tą bluzkę?- pokazałam.- Ona sama się nie pobrudziła.
-Czyli to jego sprawka?
-Tak, a zresztą skąd wiesz, że z nim gadałam?
-Stałam chwilę i się wam przyglądałam.- oznajmiłam.
-O ty świnio.- zaśmiałam się.
-Haha, na prawdę śmieszne...Powiedziała osoba, która nie powiedziała mi, że przyjeżdża i jeszcze na stałe.
-Oj, tam cicho.- to jest odpowiedź na wszystko.
-A po co ci był jego telefon?- spytała.
-No, nie wiem, chyba poprosił mnie o swój numer telefonu i zaprosił na jutro wieczór.- zaśmiałam się.
-Chcesz mi powiedzieć, że idziesz na randkę z tym Harry'm z One Direction.
-A widziałaś tępaku żebym z kimś innym tam rozmawiała a po drugie to nie jest randka.-powiedziałam.
Tak siedząc na ławce zobaczyłam w oddali kilka osób a jeden z nich był postury Harry'ego - nie wiedziałam czy mam płakać czy się śmiać. Gdy byli bliżej zauważyłam, że to na 100 był Harry, a wraz z nim Gemma, Lou (stylistka), Ed Sheeran i Niall. Zauważyłam, że patrzą się na nas i kierują się w naszą stronę.
-Ty jeszcze tu jesteś?- podszedł Harry.
-Miałyśmy iść już do domu, ale jakoś zbytnio nie śpieszy mi się do domu.- oznajmiłam.
-To może byście przeszłybyście się z nami do baru?- zaproponował szatyn. Spojrzałam na Becky a ona na mnie i bez chwili namysłu się zgodziłyśmy.
-No, pójdziemy jak już proponujesz.- powiedziała Becky.
-No to proszę.
Zapoznaliśmy się ze wszystkimi i zaczęliśmy iść w stronę baru. Robiłam z siebie taką dość niedostępną osobę, ale Harry nic sobie z tego nie robić i flirtował ze mną to było całkiem słodkie.
Gdy doszliśmy na miejsce zajęliśmy miejsce na zewnątrz. Chciałam usiąść jak najdalej Harry'ego żeby tu udawanie niedostępnej wyszło mi, ale on się trzymał mnie jak magnes i akurat musiał usiąść obok mnie.
-Może przed naszym jutrzejszym spotkaniem opowiesz mi coś o sobie?- zaproponował.
-Nie przypominam sobie żebym się zgodziła, dałam ci tylko mój numer telefonu.- powiedziałam.
-To nie znaczy, że nie możemy się poznać.- zaśmiał się.
-No nie wiem.
-Znów jesteś niedostępna, jak tu szliśmy byłaś inna... Berry nie wyjdzie ci zgrywanie nie dostępnej.
-Harry odkryłeś moją tajemnice.- zaśmiałam się.
-I tak ma być, taki chce widzieć uśmiech.- oznajmił.
-To co zaczynamy od nowa?- spytałam.
-Tak, jestem Harry.-pojawiły się na jego twarzy te słynne dołeczki.
-Berry.
-To co powiesz mi coś o sobie?- zapytał.
-Co chcesz wiedzieć?
-Wszystko.- powiedział.
-To pytaj się.- odparłam.
-Masz kogoś?
-Widzisz tą blondynkę co tam siedzi? To jest moja przyjaciółka.- uwielbiam takie zagrywki.
-Chodzi mi czy jesteś z kimś?
-Harry, jesteśmy razem w barze z twoimi przyjaciółmi, twoją siostrą i moją przyjaciółką.- tak, cała Berry.
-Jesteś zajęta?- zaczęłam go doprowadzać do białej gorączki, ale to chyba moje hobby.
-Piciem piwa.- nie umiałam się powstrzymać, nienawidzę jak ludzie zadają pytanie, które są dwuznaczne u mnie musi być krótko i na temat.
-Masz chłopaka?- jak chce to potrafi.
-O i o takie pytanie mi chodziło.- zaśmiałam się.- Sięgając do swojej pamięci i to analizując, nie nie mam chłopaka, żeby nie było też się zapytam masz dziewczynę?
Gemma się zakrztusiła swoim piciem, gdy to usłyszałam, a ja nie wiem co w tym było takiego śmiesznego.
-Nie, jestem sam.- oznajmił.- Czyli jutrzejsza kolacja jest ważna?
-Nie, tego nie powiedziałam, muszę przeanalizować za i przeciw, a ty zadaj jakieś pytanie dla odmiany tylko tak żebym nie doprowadziła Cię do białej gorączki.
-Darowałabyś mu Berry.- powiedziała do mnie Becky.
-Ciebie nauczyłam poprawnego zadawania pytań teraz przyjdzie czas na Harry'ego.- odparłam.
-Czyli jednak masz zamiar się jeszcze ze mną spotkać!- mówi Harry a cała grupa w śmiech.
-Miałeś myśleć nad pytaniem.
-Mam już...
-No to słucham.
-Tylko się nie obraź.
-Powiedział mój śmiały braciszek.- zaśmiała się Gemma.
-Aż nie możliwe.- dodała Lou.
-Kobiet się nie pyta o wiek więc wolę być pewny.- o patrzcie jaki kulturalny.
-Harry, a czy ja wyglądam na pięćdziesięcioletnią babcie, która uczy cię kultury i jak zapytasz ją o wiek to wypuście na ciebie swoją sztuczną szczękę?- to jest moje poprawne układanie zdania złożonego.
-No nie.
-Więc... pytanie?
-Ile masz lat?
-Jestem rocznik 96.- odpowiedziałam.
-Nie powiedziałbym.- to był komplement czy co?
-Słucham?
-Eeee... to znaczy jesteś ładna.
-Dziękuję.
Rozmowa się ciągła i ciągła, każdy był sam sobie ja z Harry'm odcięliśmy się od reszty i rozmawialiśmy sobie sami.
-Jesteś z Londynu?- spytał.
-Em... Urodziłam się w Nowym Yorku, gdy miałam sześć lat przeprowadziłam się tutaj, potem po pięciu latach wróciłam z mamą i siostrami do NY, moja mama tam poznała swojego aktualnego męża i chyba po dwóch latach przeprowadziliśmy się do Livepool'u i teraz moja mama uznała, że powinniśmy przeprowadzić się do ojca i dzisiaj właśnie przyjechałam.- opowiedziałam.
-Skomplikowane.- stwierdził szatyn.- A teraz masz zamiar się gdzieś wyprowadzać?
-Jedynie to po osiemnastce zmienić lokum i tyle, brakowało mi Londynu choć przynosi mi dużo złych wspomnień.- oznajmiłam.
-Rozumiem Cię, czyli twoja rodzina cała pochodzi z NYC?
-Nie, moja mama urodziła się w Polce...
-Wiem gdzie jest Polska.- wtrącił się nam Niall.
-Tak, Niall wiem.- powiedziałam.
-A tata skąd?
-Tata z NYC.
-Umiesz mówić po Polsku?- zapytał.
-Tak, w innym wypadku bym się nie dogadała z rodzinną mamy.- odparłam.
-W sumie racja, ale tak się przysłuchując nie masz akcentu amerykańskiego.
-Lata wprawy trochę tu trochę tam, to kwestia przyzwyczajenia, na początku jak przyjechałam do UK ciężko było mi się przedstawić, ale teraz jak już w UK jest kilka dobrych lat mam tutejszy akcent.- oznajmiłam.
Siedzieliśmy do późnego wieczora w tym barze, a potem przeszliśmy się na drugi koniec parku i tam się rozstaliśmy. Zaczęliśmy się obejmować na pożegnanie ja zaczęłam od Ed'a potem byli kolejno byli Lou, Niall i Gemma a na końcu Harry.
-Pamiętaj zadzwonię do ciebie jutro rano.-powiedział trzymając mnie w objęciach.
-Pamiętam.-puścił mnie
-No to do zobaczenie.-powiedzieli hurem.
-Do zobaczenia.- odpowiedziałyśmy.
Tak mi się nie chciało wracać do domu, pochodziłyśmy jeszcze trochę z Becky po okolicy i dopiero potem wróciliśmy do domu - było gdzieś o koło jedenastej wieczorem.
***
Jeszcze nie weszłam do domu a ojciec mi podniósł ciśnienie -
musiał mi zrobić na złość i zacząć grać na pianinie. Weszłam do środka z
oburzeniem spojrzałam się na niego i od razu poszłam do siebie do
pokoju.
Chciałam się przebrać do piżamy, ale przerwała mi moja siostra.
-Nie zapominaj, że ja tu jestem.- powiedziała.
-Co ty tu robisz? Wyjdź z mojego pokoju!!-wydarłam się.
-Twój pokój jest jeszcze wyżej tata przebudowywał i robił ci całe poddasze.- oznajmiła.
-Serio? Dziękuję za info.
Tak jak powiedziała mi moja siostra poszłam na poddasze, było cudownie i przypomniały mi się czasy jak tu spędzałam tyle czasu, wtedy jeszcze był tu strych, a ja się tu bawiłam lub wspinałam się na dach i podziwiałam gwiazdy. Zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy...
-Berry?- przyszła do mnie moja siostra.
-Czemu nie śpisz?- zapytałam.
-Chcę ci coś powiedzieć tylko się nie złość.
-Co się stało?-.
-Mogłabyś być trochę milsza dla taty? Nie chcę go stracić.- oznajmiła.
-Nigdy nie stracisz taty, moje kłótnie z rodzicami nie spowodują utraty ich.- wyjaśniłam i ją przytuliłam.
Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i poszłam na dół do łazienki. - a ojciec wciąż grał zaczęło mnie to poważnie irytować więc wyszłam z łazienki i poszłam z nim pogadać.
-Masz zamiar grać całą noc?- spojrzał na mnie z nadziej.- Bo jeżeli tak to ja śpię za domem.
-Możemy porozmawiać?- spytał.
-Jasne.- odpowiedziałam i usiadłam na fotelu.
-Jeżeli chcesz tu mieszkać to panują tu pewne zasady...
-Właśnie,
nie chcę tutaj mieszkać, nie rozumiesz? To takie trudne do zrozumienia?
Nie chciałam tego tylko zostałam do tego zmuszona.- wyjaśniłam to co
miałam wyjaśnić i podniosłam się z fotela.
-Słyszałem, że dostałaś się do najlepszej szkoły muzycznej.- boże nie tylko nie to...
-Nie pójdę do niej,już postanowiłam.
-Możesz się na mnie wyżywać, możesz obrażać i krzyczeć, ale nie rzucaj grania... Berry to głupie.
-Głupie to było rozstanie twoje i matki!!
-Znowu się kłócicie.- zajebiście jeszcze musiała przyjść Sue.
-My tylko rozmawiamy, idź spać...- powiedziałam.
To był koniec mojej rozmowy z tatą. Przebrałam się i poszłam do siebie na górę, nie umiałam zasnąć, tak jak za czasów kiedy tu mieszkałam wspięłam się na dach włożyłam słuchawki do uszu i podziwiałam gwiazdy.
_________________
Czytasz = Komentarz xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz